" Odkrywcy Taurus " - Okolice Karpacza z dwulatkiem
Głównym celem naszego tygodniowego wypadu do Karpacza było aktywne zwiedzanie okolicy z zapewnieniem szeregu atrakcji naszemu 2-letniemu synkowi i oczywiście z uwzględnieniem jego możliwości. Jako, że towarzyszyła nam moja Mama, postanowiłam także zrealizować nasze wspólne marzenie i zaplanować malowniczą wycieczkę rowerową. Z uwagi na wiek, nieco już słabszą kondycję i szereg schorzeń, Mama od kilku już lat nie wsiadała na rower. Przy okazji rezerwacji sprzętu w Taurusie wpadłam na pomysł wypożyczenia dla Mamy roweru elektrycznego, co okazało się strzałem w dziesiątkę!
Tak więc nasza wyprawa zaczęła się w mikołowskim salonie Taurus, gdzie w ramach programu Odkrywców, zostaliśmy wyposażeni w platformę rowerową na 3 rowery, wspomnianego już „elektryka” oraz fotelik Thule RideAlong dla naszego Malucha.
Wybierając się na wakacje z małym dzieckiem, zawsze staram się tak planować czas, żeby kolejne atrakcje rzeczywiście były interesujące dla naszego 2-latka i niezbyt nużące. Pierwszy dzień pobytu przywitał nas deszczem, więc po wstępnym zapoznaniu się z ofertą samego Karpacza zdecydowaliśmy się odwiedzić tamtejszą papugarnię. Trafiliśmy akurat na pierwszy dzień funkcjonowania tego obiektu po remoncie. Zakupiliśmy więc specjalną karmę i przez kolejną godzinę obcowaliśmy z tymi fantastycznymi, kolorowymi ptakami. Ochom i achom nie było końca! Kubuś przeżywał spotkanie z największymi arami do końca wyjazdu!
Muszę też wspomnieć o muzeum klocków Lego zlokalizowanego w centrum miasta. Sama nie wiedziałam czego się po nim spodziewać i czy Kuba nie jest jeszcze na to za mały – absolutnie niepotrzebnie się martwiłam. Co ważne, wszystkie zaprezentowane w nim makiety, po naciśnięciu przycisku ożywają. I to jeszcze jak! Dym, woda, efekty świetlne, ruchomość tych wszystkich konstrukcji zrobiły na nas wszystkich piorunujące wrażenie.
W samym Karpaczu odwiedziliśmy też Park przy Zaporze na Łomnicy, gdzie znajdują się metalowe rzeźby zwierząt z wierszy Brzechwy, a także pomnik Ducha Gór - Liczyrzepy. Każdorazowo wizyta w tym parku była świetną okazją do przypomnienia dziecku jego ulubionych wierszyków.
W ogóle zwiedzając z małym dzieckiem zawsze mam w plecaku awaryjną parę kaloszy. W Karpaczu zdecydowanie były w częstym użyciu. Spacer do Dzikiego Wodospadu czy wycieczka do Wodospadu Podgórnej i Kaskady Myi (w okolicznej Przesiece) zawsze kończyły się brodzeniem po kostki w wodzie w pogoni za przeszczęśliwym maluchem.
W pogodne dni udawało nam się wyruszać na rowerowe wycieczki po okolicy. W tym celu wcześniej zjeżdżaliśmy samochodem z centrum Karpacza na bardziej płaskie tereny poniżej miasta. Jednak sam Karpacz rozciągnięty jest na zboczu sporego wzniesienia i od samego dołu aż do Świątyni Wang droga pnie się ostro pod górkę. Naszym celem nie było aż tak się forsować. Najważniejsze, że zarówno Mama na rowerze ze wspomaganiem elektrycznym, jak i Kuba w swoim foteliku czerpali przyjemność z jazdy i udało nam się dotrzeć do kilku fantastycznych miejsc właśnie za pomocą roweru.
Głównym celem większości turystów odwiedzających Karpacz jest zdobycie szczytu Śnieżki, nie byliśmy w tym względzie wyjątkiem. Ze względu na naszego najmłodszego turystę, zdecydowaliśmy się na wjazd wagonikiem na sam szczyt. Wcześnie rano spakowaliśmy plecaki i przejechaliśmy na czeską stronę do miejscowości Pec pod Śnieżką, gdzie znajduje się dolna stacja gondoli. Jakie było nasze zdumienie po dotarciu na koniec kolejki… Niestety, gondola jednorazowo zabiera jedynie 4 osoby i w przypadku dużej ilości chętnych można spędzić w kolejce długie godziny. My czekaliśmy na słońcu niecałe dwie. Muszę tu jednak pochwalić Czechów za ich prorodzinne podejście do tego problemu. Na trasie do kolejki znajdują się przystanki z różnymi zagadkami edukacyjnymi dla najmłodszych, a wzdłuż samej kolejki oczekujących do kasy, zbudowano aż 3 place zabaw dla 3 grup wiekowych (urządzenia dla najmłodszych, dla dzieci w wieku 6-10 lat i dla tych już nieco starszych z mini parkiem linowym). Sam wjazd kolejką okazał się świetnym doświadczeniem. Widoki są obłędne! Na szczycie oczywiście było dość tłoczno i wietrznie, ale zdecydowanie warto się tam znaleźć.
W drodze powrotnej z Czech, postanowiliśmy zahaczyć o jeszcze jedną atrakcję, a mianowicie pospacerować ścieżką w koronach drzew. Jeśli ktoś nie był, koniecznie musi się wybrać. Ponownie, jestem tu pod wielkim wrażeniem dbałości Czechów o zapewnienie atrakcji dzieciom. Na wejściu każde dziecko dostawało kolorowy balonik i kartę na pieczątki, a wzdłuż chodnika ustawiono kolejne punkty z prostymi zadaniami edukacyjnymi dla najmłodszych, gdzie po ich wykonaniu otrzymywały kolejne znaczki. Po zebraniu wszystkich pieczątek, na szczycie spirali, grupa cyrkowców organizowała dzieciom zabawy i wręczała drobne upominki. W restauracji u podnóża chodnika znajdował się sporych rozmiarów leśny plac zabaw oraz zagroda dla zwierząt.
W ostatnim dniu naszego pobytu udaliśmy się do słynnej Świątyni Wang oraz zaplanowaliśmy krótką wycieczkę niebieskim szlakiem w kierunku do Schroniska Samotnia przy Małym Stawie. Wyczytałam wcześniej na którymś z blogów, że można tą trasę pokonać z wózkiem dziecięcym. Całe szczęście poza wózkiem przezornie wzięłam także nosidło. Dzięki uprzejmości Pani Krysi, wózek pozostawiłam na przechowanie w kasie biletowej wstępu na szlak Karkonoskiego Parku Narodowego. Trasa wyłożona jest wprawdzie kamieniami i służy transportowi towarów do schroniska, niemniej zdecydowanie nie jest to szlak który rekomendowałabym posiadaczom tradycyjnego miejskiego wózka. Wózek sportowy o dużych kołach pewnie jeszcze by sobie poradził, ale w przypadku wszystkich pozostałych szkoda wózka i co ważniejsze pasażera.
Podsumowując, zaliczyliśmy bardzo udany wyjazd. Nie udałoby nam się zrealizować wszystkich tych atrakcji bez pomocy przemiłych ludzi z Taurusa, dlatego polecam wszystkim zajrzenie na ich stronę zanim wybierzecie się w swoją podróż. My na pewno wrócimy do wypożyczalni Taurusa przy okazji kolejnego wyjazdu wakacyjnego nad polskie morze.
Zuza z Rodziną.