Odkrywcy Taurus przemierzyli legendarne alpejskie trasy Włoch i Francji. Część 2. – Francja.
Nasi Odkrywcy przejechali imponujący kilometraż górskich szlaków rowerowych. Nie było dziewiczo, jak w Tadżykistanie czy Kirgistanie, ale smacznie i apetycznie, gdyż gościliśmy we Włoszech i Francji – krajach winem płynących, makaronem i serem pachnących.
Włochy swoim pięknem krajobrazów oraz architektury wręcz zachwyciły naszą ekipę. Alpejskie widoki rozpostarte w blasku słońca oraz niebieskiego nieba dodawały w siodle radości, gdy podczas podjazdów uśmiechasz się sam do siebie, jakim szczęściarzem jesteś, że możesz pokręcić po tych legendarnych trasach i przełęczach. Opuszczając Włochy już trochę tęsknimy, natomiast przed nami nadal jest francuski etap wyprawy, którego finał będzie na Lazurowym Wybrzeżu. Właśnie o tym opowiemy w tej części reportażu Odkrywców Taurus.
Jeśli chcesz wiedzieć, co zobaczyliśmy we Włoszech zajrzyj do relacji z pierwszej części naszej wyprawy.
Na Bonjour celem naszej szosowej wycieczki były odwiedziny niewielkiego historycznego miasta Briancon. Położone jest w malowniczej górskiej kotlinie, a jego początki sięgają starożytnych czasów. Niewielka wówczas osada przez pewien czas została opanowana przez Rzymian, którzy mieli tu swoją kolonię. Kiedy Cesarstwo upadło miasteczko zostało splądrowane przez barbarzyńców. Szczęśliwie, w 1343 r. uzyskało autonomię i prawa miejskie, a za czasów panowania Sebastiana de Vaubana, który był sługą Ludwika XIV, Briancon zostało wzbogacone o imponujące fortyfikacje.
Cytadela i fortyfikacje francuskiego miasteczka Briancon na tle alpejskich pejzaży.
Cytadela z kompleksem mniejszych fortów zostały rozmieszczone po wzgórzach górujących nad miasteczkiem i razem tworzą wzbudzające respekt bramy do miasta. Przejeżdżając tamtędy rowerami czuliśmy się jakbyśmy przekraczali próg do innego świata. Można mieć wrażenie cofnięcia się w czasie. Po całym dniu kręcenia kilometrów w siodełku była to interesująca odskocznia, dodająca historyczno-kulturalnych walorów całej wyprawie.
Charakterystycznym punktem osady jest cytadela Fort Du Chateau, która stanowi część obwarowań i jest zachowana w doskonałym stanie. Z jej szczytu roztacza się panorama całego miasta wraz z rzeką Tetes.
Wewnątrz murów fortyfikacji Briancon znajduje się zaledwie kilka ulic, a zamieszkana część składa się z szeregu kolorowych kamienic dodających szaro-beżowym fortyfikacjom kolorów. W połączeniu z bujną zieloną roślinnością i ośnieżonymi alpejskimi szczytami całość prezentowała się bajecznie.
Co mają wspólnego Odkrywcy Taurus z Rajdem Monte Carlo?
Nie zwalniając tempa wycieczki postanowiliśmy odbić na południe i udać się nad Lazurowe Wybrzeże. Francuska Riwiera okazała się wymarzoną bazą wypadową na całodniowe kręcenie. Pierwszą przełęczą, którą zdobyliśmy była przełęcz Col De Turini, która stanowi jeden z odcinków słynnego Rajdu Monte Carlo. Jest znana z dużej ilości górskich zakrętów, dzięki czemu jest jednym z trudniejszych odcinków zawodów, które tam się odbywają. Col De Turini kilkukrotnie stanowiła element Tour De France, była też bohaterką X serii Top Gear. Liczne serpentyny pozwalają zweryfikować umiejętności kierowców i kolarzy – 7,2% nachylenie na odcinku 15,3 km to spore wyzwanie. Skoro jesteśmy blisko lokalizacji związanych z Tour De France, grzechem byłoby nie przejechać Col Saint Martin, czyli kultowego odcinka francuskiego wyścigu z 1973, 1975 i 2020 roku.
Kolejny odcinek Tour De France, palące łydki i nadmorskie SPA.
Col Saint Martin - ta wysokogórska przełęcz znajduje się na wysokości 1500 m n.p.m. i nietrudno się domyślić, że jest tam stromo, a łydki dostają niezły wycisk. Na niektórych podjazdach nachylenie osiąga 9,1%.
Na domknięcie alpejskich pętli wybraliśmy się na przełęcz Col de Braus. Całość ma długość 73 km i ponad 1800 m przewyższenia. To miejsce (podobnie jak Col De Turini) jest znane z Rajdu Monte Carlo i zalicza się do owianych sławą odcinków specjalnych. Maksymalne nachylenie na 1 km wynosi tu 9,3%, natomiast maksymalne nachylenie na 100 m to 12,7%, co zrobiło na nas i naszej kondycji niemałe wrażenie. Trzeba przyznać, że mimo, że trasa była trudna, to przygotowano ją perfekcyjnie. Nie bez przyczyny jest wizytówką wielu wyścigów.
Doskonała infrastruktura drogowa jest okraszona pięknymi widokami na nieduży, ale malowniczy przełom rzeki Le Paillon. Na trasie jest kilka stromych fragmentów, ale na szczęście ułożone są w sekwencje. Co ciekawe, pod przełęczą biegnie 6-cio kilometrowy tunel turystycznej linii kolejowej Nicea - Sospel - Tende.
Po całodniowym kręceniu po alpejskich przełęczach wisienką na torcie była kąpiel w ciepłych lazurowych wodach Morza Śródziemnego. Kiedy weszliśmy do wody po całym dniu na rowerze poczuliśmy się jak w SPA. Do szczęścia brakowało tylko francuskich serów i wina, ale i na to przyszła pora. Więc tę wyprawę możemy zaliczyć do tych, które zadbały o wszystkie zmysły i pełen dobrostan.
Nicea - największe i najbardziej charakterystyczne miasto Riwiery Francuskiej.
Podczas wizyty na Lazurowym Wybrzeżu koniecznie musieliśmy odwiedzić Niceę – największe i najbardziej charakterystyczne miasto wybrzeża.
Po wielu historycznych perypetiach, kiedy Nicea wchodziła w skład Prowansji lub Sabaudii, finalnie za panowania Napoleona III w 1860 r. została włączona do Francji. Natomiast turystycznie rozkwitała od XVIII w. i stała się najważniejszym kurortem chętnie odwiedzanym przez brytyjską arystokrację.
Naszym zdaniem, w Nicei każdy może znaleźć coś dla siebie: plaże, długa promenada, historyczne stare miasto, rzymskie ruiny, masa restauracji i knajpek, muzea i galerie - ale również wzgórza i trasy spacerowe - wybór atrakcji naprawdę jest szeroki.
Odkrywcy Taurus w Cannes na…czerwonym dywanie!
Skoro już jesteśmy na Lazurowym Wybrzeżu naturalnie, następnym celem naszego pobytu było objeżdżenie okolic Cannes i odwiedziny w tym mieście kojarzonym głównie z filmowym festiwalem.
Wybrzeże Cannes to miejsce, gdzie lazurowy kolor Morza Śródziemnego jest przecięty strzelistymi Alpami wyrastającymi niemal wprost ze złotych plaż. Piękne naturalne widoki dopełniają zabytki z czasów rzymskich, średniowiecza okraszone blaskiem festiwalowych gwiazd na tle czerwonego dywanu. Zabytkowe centrum miasta Le Suquet wywarło na nas szczególne wrażenie, jednak najlepiej je zwiedzać, kiedy wszyscy śpią – tuż po wschodzie słońca. Ta mała starówka leży u stóp Mont Chevalier. Trzeba przyznać, że choć całość brzmi spacerowo, to poruszając się rowerem po Cannes i okolicach nadal można doświadczyć „palącej łydki” za sprawą pofałdowanego terenu. Na szczęście widoki były tak ładne, że nikt z nas nie myślał o zmęczeniu. Szczególnie podczas popołudniowych kąpieli w śródziemnomorskiej toni.
W wodnym klimacie, jednak już nie nadmorskim, utrzymany jest finał naszej francuskiej podróży – Kanion Verdon.
Oddalony jest o ok. 150 od Cannes. 21-kilometrowy kanion został wyrzeźbiony przez rzekę o tej samej nazwie. Jego głębokość sięga aż 700 metrów, co sprawia, że jest jednym z najgłębszych w Europie.
Obrzeża kanionu są wyposażone w drogi, a nad rzeką przerzucone mosty, by móc go podziwiać ze wszystkich stron. Na jego końcu wylewa się turkusowe jezioro Lac de Sante Croix – jezioro Świętego Krzyża.
To miejsce przyciąga miłośników różnych aktywności: nas rowerzystów i tym razem również kajakarzy, fanów wspinaczki, trekkingu lub raftingu. Płynąc kajakiem podziwialiśmy połączenie soczystej zieleni i szarych skał ze szmaragdową taflą rzeki.
Nie mogliśmy wymarzyć sobie lepszego zakończenia włosko-francuskiej wycieczki…Pięknych widoków i kręcenia kilometrów nigdy nie mamy dość i już snujemy kolejne rowerowe plany. Aby je poznać zaglądajcie na Bloga Odkrywców Taurus.
Zarys wyprawy: Tomasz Wojtyniak – EPO Team
Zdjęcia: Tomasz Wojtyniak, Piotr Łapsa
Dane geograficzne i historyczne pochodzą z Wikipedia.org